aaa4
Dołączył: 19 Paź 2017
Posty: 4
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Czw 11:07, 26 Paź 2017 Temat postu: |
|
|
Wkrotce po wschodzie slonca udala sie do siedziby Gildii po ostatnie wskazowki, a takze, zeby sie poskarzyc na jakosc sprzetu. Dostala wyklad o czystych gladkich powierzchniach - gospoda byla zbudowana z cegiel, a nie z granitu - i komentarz, ze ktos, kto uzywa kleju przeznaczonego do granitu na porowatych kamieniach, zasluzyl sobie na nauczke. Jill zmienila temat.
W siedzibie Gildii bylo wiecej wyjsc niz w mrowisku. Wszystkie podziemne. Wydawalo sie jej, ze idzie kilometrami za starym przewodnikiem po nie konczacych sie schodach. W koncu dotarli do stop urwiska, ktore znajdowalo sie tuz pod zamkiem.
Haki, wykonane z tego samego lekkiego lecz twardego stopu co miecze, miala w plecaku. Byla pewna, ze w jej swiecie nie istnieje taki material. Zapewniono ja, ze wystarczy ich na cala droge. Klej przypominal kit. Juz wczesniej nalozono go na haki. Podobno nie powinien odpasc i nie przyklejal sie do niczego innego z wyjatkiem skaly. Zinstytucjonalizowana zbrodnia miala jednak swoje zalety.
Przewodnik zyczyl jej powodzenia i szybko odszedl. Zostala sama pod urwiskiem. Jedyne oswietlenie stanowil sierp ksiezyca i latarnia morska. Jill poczernila twarz, wciagnela czarne rekawiczki wykonane z jakiegos gumowanego materialu. Nie slizgaly sie.
Wspinaczka okazala sie stosunkowo latwa i zgodnie z obietnica Dzialu Ekwipunku klej nie zawiodl. Uwaznie sprawdzala kazdy hak, zanim sie nad nim podciagnela. Kazdy mial prawie metr dlugosci, przypominal raczej rurke i byl latwy w obsludze. Kilka razy zabrzeczaly w plecaku i choc wydawalo sie jej, ze ktos musial to uslyszec, nie podniosl sie zaden alarm. Ani przez chwile nie bala sie, ze spadnie. Wspinaczka byla latwiejsza od wielu gimnastycznych ewolucji, ktore wykonywala w zyciu i duzo latwiejsza niz chodzenie po gorach Alaski. Zadnego sniegu, wiatru i rozrzedzonego powietrza.
Powoli i spokojnie weszla na mur w ciagu godziny. Kilka razy widziala glowy i ramiona straznikow uzbrojonych w cos, co wygladalo na kusze. Jeden nawet wyjrzal za mur, ale nie zauwazyl jej.
Zgodnie z radami Jill przeszla na prawa strone wiezy, ktora wychodzila na morze. Mogla teraz isc prosto w gore, nie bojac sie, ze zobacza ja wartownicy. Bylo jednak jasno jak w dzien, gdyz w oknach wiezy palily sie swiatla, przez co czula sie jak na patelni. Wiele zalezy od szczescia, pomyslala.
I szczescie jej nie opuszczalo. Dotarla na szczyt wiezy w ciag
Post został pochwalony 0 razy
|
|